sobota, 11 października 2014

Wycieczka do Berlina

Dziś kolejne wielkie piłkarskie starcie z Niemcami. Wielu z nas jedzie już do Warszawy, aby przeżyć go na żywo, także rodacy, mieszkający w Niemczech. Dla nich to szczególnie ważny mecz. Po powrocie albo dumnie podniosą głowę, albo będą unikać zaczepnych spojrzeń niemieckich sąsiadów. Nie chodzi tylko o wynik, ważna jest postawa na boisku. Dziecinada? Może, ale życie wyzute z emocji, staje się bezbarwne. Także sport.
Kiedy graliśmy pierwszy mecz z Niemcami, 3 grudnia 1933 r. emocje były znacznie większe. Jak pisał sprawozdawca “Przeglądu Sportowego” oprócz flag Polski i Rzeszy, w każdym wolnym miejscu na stadionie czernił się znak swastyki.Przed meczem, w czasie ogrywania niemieckiego hymnu nacjonalistyczna histeria. Ręce wyciągnięte w nazistowskim pozdrowieniu. Brrr...



W tych trudnych warunkach, zgodnie z powszechnym poglądem, reprezentacja Polski “dała radę”, tracąc jedyną bramkę w 89 min.  Jak pisano: “Chociaż wynik brzmi 1:0 dla Niemiec, nie zeszliśmy z berlińskiego boiska pokonani” Ot, taka nowa definicja remisu.
Dziś nie targają nami już niezdrowe nacjonalizmy. Emocje oczywiście są, ale sportowe, bo to już zupełnie inne czasy. “Urodziłem się tutaj, mam wielu przyjaciół, ale w sobotę, kiedy wybiegnę na boisko liczy się dla mnie tylko orzeł na mojej piersi” powiedział wczoraj w niemieckiej TV Łukasz Podolski, mając na myśli raczej orła koloru czarnego.
Mecz w Berlinie, w 1933 r. chciało także zobaczyć wielu Gedanistów. Podróżowanie nie było wtedy takie proste, więc w organizację wyjazdu włączył się klub. Czy dotarli na miejsce? Nie wiem.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz