czwartek, 4 września 2014

Wrześniowe impresje

Początek września od wczesnej młodości to dla mnie czas przeżywania tego, co stało się w 1939 r. Od kilku lat mogę wzruszać się i rozmyślać służbowo, uczestnicząc w uroczystościach jako przedstawiciel Muzeum Historycznego. To wielki przywilej. Marszruta jest ciągle taka sama: Westerplatte (choć nie na oficjalnych uroczystościach), budynek dawnej szkoły Wiktorii (Victoria-Schule), przy dzisiejszej ul. Kładki i Poczta Polska. Najbardziej wzruszająco jest chyba pod Victoria-Schule, miejscu, gdzie katowano Polaków zwożonych z całego Gdańska, zanim nie umieszczono ich w obozach. Tu Niemiec bił kolegę z pracy, tylko dlatego, że ten był Polakiem, sąsiad, pewny swojej bezkarności i przewagi brał odwet na mieszkających obok ludziach narodowości polskiej. Motywacje ideologiczne z programu nazistów, mieszały się z bardzo przyziemnymi.  Wiadomo, w grupie siła, a w stadzie człowiek zachowuje się inaczej, ożywają najbardziej krwiożercze instynkty, wychodzą na jaw kompleksy, zadawnione urazy, Bóg jeden wie, co jeszcze.
"Tuż za wejściem do budynku siedział przy stoliku szturmowiec SA, który spisał moje personalia. Musiałem oddać wszystkie dokumenty oraz pieniądze i osobiste drobiazgi, przy czym stojący obok dwaj inni szturmowcy nie żałowali mi razów. Następnie musiałem przebiec pomiędzy stojącymi na podwórzu w dwuszeregu szturmowcami SA i SS, którzy zamierzali się na mnie swoimi pałkami, lecz dzięki mojej zwinności mnie nie trafili [...] Kolega Kurowski zobaczył pewnego dnia przez okno zbliżającego się bramkarza niemieckiej drużyny piłkarskiej "Preussen", Steffena. Nazywał się poprzednio Stefanowski; miałem  z nim na boisku częste starcia. Okazało się teraz, że mnie w tej właśnie szkole poszukiwał. Koledzy ukryli mnie pod słomą i dzięki temu uniknąłem jego zemsty. jak się potem dowiedziałem, ów Steffen szukał mnie w różnych miejscach kaźni na terenie Gdańska".
To relacja jednego z najlepszych napastników "Gedanii" Eryka Falowa potwierdzająca, że sport też nie był wolny od wojennych demonów. Historia to ciekawa, a jej rozwinięcie znaleźć będzie można w książce. Co roku grupka pamiętających wydarzenia 1września 1939 r. jest coraz szczuplejsza, ale trwają, a wraz z nimi my. Pomiędzy zaparkowanymi samochodami (ich właściciele oczywiście nie mogą wzbudzić w sobie refleksji, że może raz zaparkować w innym miejscu), ogłuszeni rykiem samochodów z pobliskiej drogi szybkiego ruchu modlimy się, protestanci i katolicy, za tych wszystkich, którzy w to straszne miejsce trafili.



W budynku Poczty IPN promował wydawnictwo poświęcone Pocztowcom, jako patronom naszych ulic, a później już wyjazd do Warszawy i otwarcie wystawy. Jest już na Krakowskim Przedmieściu i tylko to jest ważne. Do 1 października.

  






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz