czwartek, 2 października 2014

Bendig

“Wie Pan, to był dobry człowiek. W wielu rodzinach to się zdarza - alkohol, wypadek, rozpad małżeństwa. Ale one wiedział, że dzieci mają są bezpieczne i że jest im dobrze. One miały z nim kontakt do końca”.
Więcej napisać nie mogę, aby nie nadużyć zaufania. To fragment rozmowy z osobą z rodziny Brunona Bendiga (6 X 1938 Chełmno – 15 IX 2006 Gdańsk), znakomitego boksera, reprezentującego m.in. “Gedanię”. Od owej Pani otrzymałem adresy jego najbliższej rodziny, żony i dzieci. Napiszę do nich, poproszę o okruchy wspomnień. Nie o karierze sportowej, bo tą znamy. Poproszę o opowieść o dobrym człowieku. O chwilach pięknych i trudnych, radościach i smutkach. O człowieku pochłoniętym karierą, sławnym, ale “równym”, nie potrafiącym odmawiać. Ile razy sportowcy, a zwłaszcza bokserzy słyszą po zakończeniu kariery “ze mną się nie napijesz?”. Ile znamy już takich historii, o twardzielach, którzy nie poradzili sobie w tym drugim życiu, bez adrenaliny i emocji. Choroba alkoholowa jest straszna. Może rodzina zechce, a może nie… Mnie zależy, aby ocalić pamięć. Dlatego spróbuję.


Boks to jedna z polskich specjalności. Także gdańskich i pomorskich. Pomorze zawsze słynęło z obfitości bokserskich talentów. Takim był Bruno. W gdańskim Muzeum Historycznym cieszymy się z wielu pamiątek przekazanych przez boksera. Najważniejszym jest chyba zdobyty przez niego medal olimpijski. Medal niezwykły. Chodzi nie tylko o jego piękną, stylizowaną na antyczną formę. Medale z Igrzysk w Rzymie (1960) wyróżniają się pięknym wykonaniem i łańcuszkiem z ogniwami stylizowanymi na listki. Przedstawia postać antycznego zwycięzcy, niesionego w chwili triumfu na ramionach. Wzniesiona ręka symbolizuje zwycięstwo. Bo mimo, iż medal jest brązowy to jakże zwycięski. Start Bendiga w Igrzyskach był wielką niespodzianką dla wszystkich a jego pierwsza olimpijska walka – debiutem w barwach narodowych! Debiutant spisywał się w Rzymie znakomicie – przegrał dopiero w półfinale z Rosjaninem Grigoriewem, późniejszym mistrzem olimpijskim. Medal jest więc pamiątką po oszałamiającym debiucie, który przyniósł największy w karierze sukces. Następne igrzyska w Tokio skończyły się już dla Brunona Bendiga porażką.





Warto wspomnieć o innych pamiątkach, które dokumentują bogatą karierę znakomitego pięściarza. Wszystkie wspomnienia, jakie o nim czytałem, podkreślają znakomitą technikę pięściarza, elegancką sylwetkę, lekki styl walki. Był zapatrzony w swojego wielkiego idola - Gedanistę - Zygmunta Chychłę. W swojej karierze (1955-1969) walczył w wadze koguciej i piórkowej. Jeżeli weźmiemy pod uwagę fakt, że urodził się w 1938 r. (w Chełmnie) to dostrzeżemy łatwo, iż pięściarską karierę rozpoczął bardzo późno, w wieku 17 lat. Pierwszym klubem był LZS Starogard a następnie młody bokser przenosi się do „Wisły” Tczew i dostaje się w ręce znakomitego boksera i trenera – Józefa Kruży. Ten szlifuje jego talent. Oprócz dyplomów ten wczesny okres kariery dokumentuje znaczek z mistrzostw Polski w 1957 r.


Przełomem w karierze stały się igrzyska olimpijskie w Rzymie. Dość niespodziewanie otrzymał powołania od trenera Stamma a pierwsza walka w turnieju olimpijskim była jednocześnie reprezentacyjnym debiutem. Igrzyska, jak już pisaliśmy, zakończyły się wielkim sukcesem – zdobyciem brązowego medalu. Po powrocie z Igrzysk przeniósł się z bydgoskiego „Zawiszy”, gdzie odbywał służbę wojskową do „Gedanii”. Przez trzy lata ponownie pracował z trenerem Krużą a później już do końca kariery w barwach gdańskiej „Polonii” jego trenerami byli … wychowankowie „Gedanii” – Brunon Karnath i Jan Bianga.

Pierwsza połowa lata 60-tych to najlepszy okres w karierze. W latach 162-1964 zdobywał tytuły mistrza Polski w wadze koguciej a w 1965 r. w wadze piórkowej.



Medale skromne w formie ale cenne. W tym okresie zdobył też tytuł wicemistrza Europy (1965). Jedynym istotnym niepowodzeniem był start na igrzyskach w Tokio, gdzie w drugiej rundzie  przegrał 2:3 z Karimu Youngiem (Nigeria).




W sumie Brunon Bendig stoczył 270 walk z których 246 wygrał i 4 zremisował. Wspaniała kariera, cudowny „lewy prosty” minęła dość szybko a później przyszły kłopoty, można by powiedzieć typowe dla bokserów. Dramaty osobiste, kłopoty zdrowotne… Nie warto o nich więcej pisać. Warto przypomnieć, że osiągnięcia naszego boksera doceniono tytułem „Zasłużonego Mistrza Sportu”, krzyżem zasługi, szeregiem nagród i dyplomów.

Pozostało wiele, a do tego relacje i wspomnienia z imprez sportowych, wielu walk. Brakuje jedynie wspomnianych na początku wspomnień, tych z czasu kariery, ale i niełatwego życia po jej zakończeniu. Pozwolą ocalić pamięć o człowieku - dobrym człowieku.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz