wtorek, 7 października 2014

Kwiaty i śpiewy na gdańskim dworcu

Pisałem już w tym miejscu o pobycie Stanisławy Walasiewicz na polskim stadionie we Wrzeszczu. Dziś o akcji, która z perspektywy czasu wydaje się zahaczać o śmieszność. A jednak …
Jak też już pisałem, władze “Gedanii” bardzo dbały o każdy kontakt ze sportem polskim, z polskimi sportowcami i czyniły wiele starań, aby sprowadzać do Gdańska ludzi i drużyny. Można było wiele się nauczyć, ale chodziło zarówno o manifestację polskości, jak i motywację dla zawodników, którzy występując w biało-amarantowych barwach nie mieli łatwego życia w Wolnym Mieście Gdańsku. Mieście zamieszkałym w większości przez Niemców.
W dniu 14 października 1932 r. na pokładzie m/s “Pułaski” przybyła do Gdyni Stanisława Walasiewicz (1911-1980).



To bodaj najwybitniejsza lekkoatletka w historii naszego sportu, nawiasem mówiąc ciągle czekająca na swoją krytyczną biografię. Oto lista jej osiągnięć umieszczona na stronie PKOl:
Była: 14-krotną rekordzistką świata (50 , 60, 80, 100, 200, 220 y, 1000 m), 7-krotną reprezentantką Polski w meczach międzypaństwowych (1929-1946 (33 starty, 22 zwycięstwa indywidualne), 46-krotną rekordzistką Polski (na dystansach od 50-1000 m, w biegach sztafetowych oraz  w skoku w dal, biegu 80 m pł i 5-boju) oraz  24-krotną mistrzynią Polski, m.. in. w biegu na 60 m (1934, 1935, 1938, 1946), 100 m (1934, 1935, 1938, 1946) i 200 m (1934, 1935, 1938, 1946). Rekordy życiowe: 60 m – 7.3 (24 września 1933 Lwów), 100 m – 11,6 (10 czerwca 1936 Cleveland), 200 m – 23.6 (4 sierpnia 1935 Warszawa), 400 m – 57,6 (18 sierpnia 1935 Budapeszt), 800 m – 2.18,3 (23 maja 1931 Cleveland), 80 m pł – 12,2 (15 września 1946 Brno), wzwyż – 1.49 (18 czerwca 1938 Cleveland), w dal – 6.125 (18 czerwca 1939 Cleveland), dysk – 38.99 (4 sierpnia 1930 Cornwall), oszczep – 38.94 (25 września 1938 Grudziądz), 3-bój – 190 (11 października 1933 Warszawa), 5-bój „N” – 369 (25 września 1938 Grudziądz).

Była dwukrotną olimpijką – oto jej wyniki (z tego samego źródła):
1932 Los Angeles: 100 m – 1 m. w przedb. (4 zaw.) z  wynikiem 11.9, 1 m. w półfin. (6 zaw.) z wynikiem 11.9 i 1 m. w finale (6 zaw.) z wynikiem 11.9, zdobywając złoty medal; rzut dyskiem – 6 m. na 9 start. zawodniczek z wynikiem 33.60 (zw. reprezentantka USA L. Copeland – 40.48).
1936 Berlin: 100 m – 1 m. w przedb. (5 zaw.) z wynikiem 12.5, 2 m. w półfin. (6 zaw.) z wynikiem 12.0, 2 m. w finale (6 zaw.) z wynikiem 11.7, zdobywając srebrny medal.

Jej życie to ciągła konieczność dokonywania wyborów i to bardzo zasadniczych. Walasiewicz zakwalifikowała się do olimpijskiej reprezentacji USA już na igrzyska w Amsterdamie w 1928 r. Była jednak za młoda na otrzymanie obywatelstwa. Cztery lata później nie było już z tym problemów i Amerykanie chcieli ściągnąć młodą Polkę do swojej kadry. Ta jednak podjęła bodaj najważniejszą decyzję w życiu – chciała reprezentować kraj urodzenia. Powiedziała wtedy:

„Zawsze czułam się Polką, gorąco pragnęłam, aby dla mnie i moich rodaków, którzy wyemigrowali do Ameryki, zagrano w Los Angeles Mazurka Dąbrowskiego i wciągnięto na maszt flagę polską. Dla nas, dla Polonii amerykańskiej, była to sprawa honoru i wynagrodzenia za wiele trudnych chwil, jakie niejednokrotnie przeżywaliśmy na obczyźnie”

Buty Stanisławy Walasiewicz - zbiory Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie


I była w tym konsekwentna aż do tragicznej śmierci. Jako zawodniczka zapisała wspaniałą kartę w dziejach polskiego sportu – dwa medale olimpijskie w jednej z najbardziej prestiżowych konkurencji lekkoatletycznych, setki medali i rekordów w biegach na różnych dystansach, biegach przez płotki, skoku w dal i wzwyż, rzucie dyskiem i oszczepem, pięcioboju. Na początku lat trzydziestych była bez wątpienia najlepszym sportowcem Polski – kroku dotrzymywał jej tylko Janusz Kusociński. Jej postać inspirowała wielu młodych sportowców, dla których była wzorem, nauczycielką. Choć to słowo mocno dziś niepopularne – była patriotką. Zginęła zastrzelona na parkingu centrum handlowego w Cleveland, gdzie wybrała się podobno aby zrobić zakupy na godne powitanie polskiej reprezentacji koszykarek, która przebywała wtedy w USA. Wykonana wtedy sekcja zwłok i jej wyniki miały tragiczne skutki dla pamięci o „Stasi”, jak mawiały o niej przyjaciółki. Od tej pory pisze się jedynie o jej żeńskich i męskich narządach płciowych, niektórzy stawiają pod znakiem zapytania jej wyniki, a tak w ogóle, to lepiej o niej nie wspominać, bo temat „śliski”. Pomnikową postać, nie tylko w wymiarze sportowym, która może być wzorem dla wielu młodych sportowców i Polaków, zamknęliśmy w szafie niepamięci! Ale to na marginesie - wróćmy do 1932 r.

“Najszybsza kobieta świata” przyjechała do Polski, aby podjąć studia w Centralnym Instytucie Wychowania Fizycznego w Warszawie. W Gdyni zorganizowano wspaniałe powitanie, z udziałem przedstawicieli polskich władz. O godz. 17.00 odbyła się herbatka w eleganckiej restauracji braci Seydel, na ul. Świętojańskiej 72. Sprawozdawcy prasowi podkreślali skromność sportsmenki, która z dużym zakłopotaniem przyjmowała składane jej hołdy. Powiedziała tylko; “Będę starała się wszelkiemi siłami i będę pracować, aby imię Polski w dziedzinie sportu nadal rozsławiać pomiędzy narodami świata”. O godz. 22 odjechała pociągiem pospiesznym do Warszawy. Ale to jeszcze nie koniec.



Około godziny 23.00 pociąg wjechał na dworzec w Gdańsku. Tam czekała już delegacja “Gedanii” z prezesem Stankowskim i kierowniczką Wydziału Pań, Martą Flisikowską. Walasiewiczówna wysiadła z wagonu i na peronie otrzymała bukiet z biało-czerwonych róż oraz odznakę klubową. Wzruszona przyrzekła, że wróci do Gdańska i wystartuje to w zawodach. Entuzjazm był tak duży, że zebrane “Gedanistki”, mimo późnej pory, wznosiły okrzyki na cześć sławnej rodaczki.
Można by rzec epizod mały, jakich wiele. Jakże jednak wiele mówiący o tamtych czasach, o głodzie kontaktu z Polską, Polakami i idolami. Bo dla dziewcząt z “Gedanii”, co potwierdziła Pani Budzimira Wojtalewicz, możliwość spotkania ze Stellą, to było coś. Idolka dotrzymała obietnicy i wróciła do Gdańska, aby w pokazowych zawodach zaprezentować swoje umiejętności i spotkać się m.in. z tymi, które w październikowy wieczór witały ją na gdańskim peronie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz