poniedziałek, 30 listopada 2015

Noc listopadowa, czyli klimat lat 30-tych w Gdańsku

Wiemy, że końcówka lat trzydziestych, to bardzo mroczny czas w Gdańsku, czas podjerzeń, donosów, czy wręcz nieskrywanej już nienawiści. Zachowane nieliczne wspomnienia informują nas jednak, że atmosfera ta narastała już wcześniej. Nieufność, szykany, prowokacje - tak można by opisać sytuację społeczną w Gdańsku i stosunki między niemiecką większością, a polską mniejszością. ta ostatni była szykanowana, co boleśnie odczuwali na własnej skórze organizatorzy życia społecznego czy kulturalnego (w tym sportowego). Poniżej przytoczę fragment wspomnień Edwina Jędrkiewicza, polskiego pisarza, od 1928 r. zatrudnionego w Gimnazjum Polskim w Gdańsku, współpracującym z polskimi grupami teatralnymi. Był on reżyserem przedstawienia “Noc listopadowa” według Stanisława Wyspiańskiego, który w grudniu 1932 r. przygotowywał zespół macierzy Szkolnej.
“Był to okres gwałtownego napięcia po objęciu władzy w Niemczech przez Hitlera, a przed zawarciem sławetnego paktu o nieagresji. Przysłane z Bydgoszczy kostiumy i rekwizyty, wśród nich broń, złożono w sali Stoczni. Z tą bronią (karabinami) mieliśmy jakieś kłopoty, było jej za mało, czy coś takiego, że zaproponowałem, żeby poprosić o pewną ilość karabinów od załogi na Westerplatte; widocznie liczyłem na to, że w jakiś sposób uda się zamaskować ich nowoczesność. Inż. Ruppert zwrócił się z tym do majora Rosnera, attache wojskowego przy Generalnym Komisariacie, ale ten stanowczo odmówił. Jak się później okazało, był mądrzejszy od nas obu. W dniu próby generalnej, a w przeddzień przedstawienia […] po przyjeździe rano do Stoczni dowiaduję się, że zajechała autem ciężarowym gdańska policja i zabrał całą broń. “Bühnenmeister” w Stoczni, Niemiec, ale niehitlerowiec, proponował im ironicznie, żeby skonfiskowali także drewnianą czy tekturową armatę zmajstrowaną w warsztatach kolejowych. Maul halten! - powiedzieli mu i odjechali. Poszły w ruch telefony do Komisarza Generalnego i ostatecznie za jego wdaniem się w sprawę broń wydano z wyjątkiem znalezionego rzekomo wśród niej “nowoczesnego” karabinu (jednego!). Obchód i przedstawienie odbyło się, ale w jakiś czas potem ja, jako reżyser, Zwijas jako rekwizytor i Gaweł jako Sekretazr Zarządu Macierzy Szkolnej […] dostajemy oskarżenie o nielegalne przechowywanie broni i wezwanie - każdy z osobna i kiedy indziej - na przesłuchanie do Polizeipräsidium. […] Indagacja, skąd wzięliśmy karabin, w jakim celu itd. […] Karabin był oczywiście przez nich podrzucony. Odbywa się rozprawa sądowa przeciw nam trzem. W myśl decyzji Komisariatu nie stawiamy się na nią, broni nas polski adwokat. Sprawę oczywiście przegrywamy, każdy zostaje skazany na 30 guldenów grzywny z zamianą na ileś tam dni aresztu. Apelacja, znowu przegrana i wreszcie - z okazji zawartego właśnie paktu i nowej “przyjaźni” polsko-niemieckiej - amnestia”. (Z. Ciesielski, Teatr polski w Wolnym Mieście Gdańsku 1920-1939, Gdańsk 1969, s.198-199)
Sprawa był bardzo głośna, pisała o niej Gazeta Gdańska. We wspomnieniach występuje jedna, a może i dwie ważne dla Gedanii osoby. Major Rosner to prezes klubu w latach 1930-31 oraz inż. Ruppert, być może tożsamy z innymi sportowcami i działaczami Gedanii, Karolem i Maksymilianem Rupprechtami. Wspomnienia przytaczam, bowiem dobrze oddają klimat tamtych czasów, wspólny wszystkim polskim przedsięwzięciom w Wolnym Mieście Gdańsku, czy to teatralnym, czy sportowym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz