sobota, 20 grudnia 2014

Pani Profesor - wspomnienie z korespondencją w tle

Panią Profesor Irenę Jabłońską-Kaszewską poznałem w lipcu 2012 r.. Przyjechała z Tczewa, aby zobaczyć wystawę “Citius-Altius-Fortius” i … ekspozycję obejrzeli Jej krewni, którzy pomogli jej w transporcie do Gdańska. Pani Profesor nie była fizycznie w stanie dostać się na pierwsze piętro Ratuszu Głównego Miasta Gdańska.  Posiedzieliśmy i porozmawialiśmy w Sali Edukacyjnej na parterze. Wtedy nie miałem jeszcze pojęcia, że zajmę się tematem “Gedanii”, więc opowiadałem o wystawie, jej założeniach, perypetiach organizacyjnych. Panią Profesor interesował przede wszystkim okres Wolnego Miasta Gdańska i wątek polski. Otrzymałem wówczas pewien dokument, rodzaj ideowego testamentu, który raz na jakiś czas sobie podczytuję. Nie wiem, czy opublikuję? Może. Zyskałem także wtedy mnóstwo niepublikowanych nigdzie informacji o rodzinie Bellwon. Pani Profesor był wnuczką Michała Bellwona. Powiedziała, że spisuje swoje wspomnienia, zbiera informacje o rodzinie - ich fragment można przeczytać tutaj. Podobno zostaną w przyszłym roku opublikowane nakładem Instytutu Pamięci Narodowej. Przesłałem Jej później nieco zdjęć z wystawy i dalsza rozmowa toczyła się już za pośrednictwem poczty elektronicznej. Niestety. Kiedy napisałem, że pracuję nad książką o “Gedanii” napisała 28 czerwca 2013 r.:
“Jestem wzruszona Pana pamięcią o mnie. Wystawę (“Wokół Polaków Wolnego Miasta Gdańska” w Muzeum Poczty Polskiej w Gdańsku) obejrzę z pewnością, niestety w innym terminie, gdyż obecnie nie jestem w pełni zdrowa. Cieszę się zawsze, gdy powstaje jakaś trwała pamiątka po byłej Polonii Gdańskiej, gdyż nie długo nie będzie już nikogo na tym świecie , kto będzie mógł o niej opowiedzieć. Dlatego szczególnie wartościowe jest wydanie Pana książki o klubie GEDANIA”
Później, kiedy przypomniałem na łamach Dziennika Bałtyckiego historię gdańskiego gniazda Towarzystwa Gimnastycznego “Sokół” nadszedł następny list:
“Szanowny Panie Doktorze
Dotarł do mnie Pana bardzo ciekawy artykuł o "Gnieździe Gdańskiego "Sokoła". Niestety nie dysponuję drugą częścią pana artykułu. Przed paroma tygodniami słuchałam w Radiu Maryja audycji o "Sokole". Mówili przedstawiciele Sokoła z Poznania , Krakowa i Warszawy. Ponieważ nikt nie wspomniał o Sokole na Pomorzu, wysłałam do Krakowa notatkę o mojej rodzinie która działała w "Sokole" , jeszcze w okresie zaboru pruskiego. Otrzymałam podziękowania i piękna książkę z V Zlotu Sokoła w 1910 roku w Krakowie. Czy Państwo macie tę książkę w swoich zbiorach? Jeżeli nie, to przekażę moją na Pana ręce  do Gdańskiego Muzeum Sportu. Załączam notatkę, którą wysłałam do Krakowa.
Byłam 1 września przed Victoria Schule i na Mszy świetej przed Pocztą Polską. Idea poświęcenia tego budynku na Dom Pamięci o Gdańskich Polakach jest wspaniała.
Łączę wyrazy szacunku i pozdrowienia”
Wszystkie te listy przychodziły opatrzone słowem “Babcia”. Tak też je traktowałem, jak listy od babci, ze słowem zachęty, z dobrymi radami. Zapraszałem Panią Profesor nieustająco, ostatni raz na spotkanie z Dieterem Schenkiem - wtedy też (22.11.2013) otrzymałem ostatni list:
“Dziękuję za list i zaproszenie do Muzeum Poczty Polskiej. Odwiedzę Państwa przy okazji pobytu w Gdańsku i wówczas przekażę książkę z V Zlotu "Sokoła" w Krakowie na Pana ręce do Muzeum. Niestety, ze względu na wiek i stan zdrowia bywam teraz rzadko w Gdańsku. Cieszę się , że upamiętni Pan dzieje GEDANII i Sokoła
w swojej książce. To będzie trwały ślad o ludziach i ich dziele”.
Już się nie spotkamy, Pani Profesor książki nie przeczyta. Ale pozostanie w mojej pamięci i sercu, jako ta, która dopingowała i wspierała - u niej zawsze “Gedania” napisana była drukowanymi literami. Była najważniejsza. Żegnając Prof. Jabłońską-Kaszewską, zamieszczam wspomnianą wyżej Jej notatkę o gdańskim “Sokole, świadectwo nieustającej walki o pamięć o gdańskich Polakach.

Do Zarządu
Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego “Sokół”

Notatka dotycząca PTG Sokół  na Pomorzu

             W związku z audycją w Radiu Maryja dotyczącą „Sokoła”,  pragnę podać kilka danych, o których nie wspomniano w bardzo dobrej zresztą i pożytecznej audycji.
Działalność Sokoła miała na Pomorzu, wobec nacisków germanizacyjnych, za zadanie nie tylko utrzymania tężyzny fizycznej ale przede wszystkim  utrzymaniu polskości i szerzeniu uczuć chrześcijańskich i patriotycznych.
              W Lubawie mój wuj, pokoleniowo dziadek, Franciszek Jaroszewski , dyrektor banku konsumpcyjnego był w 1896 roku współzałożycielem „Sokoła”. Początkowo pełnił funkcję sekretarza, a następnie po ustąpieniu ze stanowiska dr Rzepnikowskiegi i dr Lamparskiego, wybrano go w 1904 roku na naczelnika „gniazda”, a w 1909 roku na prezesa. Kierował „Sokołem” do początku wojny światowej, kiedy to działalność tej organizacji została zawieszona. Franciszek Jaroszewski, znany działacz społeczny na terenie Lubawy i Nowego Miasta urządzał co roku na cele społeczne przedstawienia teatralne w celu ożywienia ducha narodowego.  Wielkie znaczenie miała zorganizowana przez „Sokoła” w dniu 15.VII 1910 r. tajna uroczystość na polu bitwy pod Grunwaldem, w jej 500-ą rocznicę, a później jawna już uroczystość 100-lecia śmierci Tadeusza Kościuszki, organizowana w Lubawie wspólnie z Zofią Chrzanowską. W czasie uroczystości na polach Grunwaldzkich zebrani złożyli ślubowanie wierności Ojczyźnie, a jego tekst napisany krwią kilku uczestników, delegaci zawieźli do Krakowa na ręce Ignacego Paderewskiego.
Franciszek Jaroszewski nie doczekał się niepodległości Ojczyzny, dla której całe życie pracował. Zmarł 9.10.1918 roku, w 44 roku życia w czasie szalejącej wówczas epidemii grypy „hiszpanki”.
           Zaborca pruski niechętnie patrzył na działalność członków „Sokoła” i tam gdzie mógł karał ich za to. Trzej mężowie sióstr mojej babci, Jaworski, Rzymski i Beszczyński, urzędnicy zostali zwolnieni z pracy i wysiedleni wraz z rodzinami na tak zwane „brandenburskie piaski”. Osiedlili się w Nadrenii. Natomiast bracia babci, którzy uprawiali wolne zawody, rolnik, kupiec i dyrektor banku, nie podlegali jurysdykcji zaborcy i mogli swobodnie działać w PTS „Sokół”. 
Mój dziadek, Michał Bellwon, urzędnik pocztowy w Lubawie, został za przynależność do „Sokoła” karnie przeniesiony do Gdańska celem zniemczenia.  Nie udało się to jednak Niemcom, dziadek w Gdańsku nadal działał w polskich organizacjach i był współzałożycielem Poczty Polskiej w Gdańsku. 
Nie słyszałam, żeby poza pruskim zaborem, Polaków spotykały represje za przynależność do „Sokoła”.
OTG „Sokół” w Gdańsku stało się niejako źródłem powstania polskiego klubu sportowego GEDANIA, który odegrał ważną rolę w integracji młodzieży polskiej w Wolnym Mieście Gdańsku. Stał się zarazem nośnikiem wartości moralnych i patriotycznych „Sokoła”.
   Kuzyn mojej babci Władysław Kubicki, członek „Sokoła” w Gdańsku, zmarł w 1938 roku i został pochowany w mundurze „Sokoła”. 
Pozdrawiam entuzjastów w Zarządzie odrodzonego „Sokoła”  i łączę wyrazy szacunku.

Prof. Irena Jabłońska Kaszewska   

Tczew, 22. września 2013 r
     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz