Na ogół nie cenimy dziś gier towarzyskich. To generalnie mecze, które muszą się odbyć, aby trenerzy mogli wypróbować swoje koncepcje i sprawdzić piłkarzy. Czasem jeszcze odbywają się z powodów, nazwijmy je dyplomatycznymi, w celu nawiązania lub podtrzymania dobrych kontaktów między federacjami, klubami lub kibicami. W przypadku przedwojennej "Gedanii", ważne były zwłaszcza kontakty z klubami polskimi. Nie tylko podnosiły poziom sportowy (bo były to drużyny grające na dużo wyższym poziomie i było się od kogo uczyć), ale także budowały kontakty i więzi, tak potrzebne osamotnionemu w Wolnym Mieście Gdańsku klubowi. Mecze takie można było wykorzystać także propagandowo. Trudno się więc dziwić, że przebiegały one w miłej i sympatycznej atmosferze. Rzadko zdarzało się, że przeciwnik grał na poważnie i gromił Gedanistów - w większości przypadków notowano remisy lub niewielkie zwycięstwa przeciwników.
W dniu 18 kwietnia 1938 r. "Gedania" grała jeden z takich meczów. Tym razem z bratnim polskim i kolejowym klubem - "Wisłą" Tczew, wówczas średniakiem z pomorskiej klasy "A". Mecz miał niecodzienny przebieg. Od samego początku, nie wiedzieć dlaczego, gra była bardzo ostra, wręcz brutalna. Celowali w tym gospodarze, którzy tym różnili się od większości przeciwników "Gedanii", że byli drużyną piłkarsko gorszą. Być może chcieli w ten sposób zniwelować różnicę w umiejętnościach? Tego nie wiadomo. Dość powiedzieć (napisać), że jeszcze w pierwszej połowie trzech graczy "Gedanii" odniosło kontuzje. Apel do sędziego nie przynosiły skutku. Nie wiemy niestety, czy apelowano także do przeciwników. W każdym razie finał takiego stanu rzeczy był smutny, czy wręcz skandaliczny. Mecz towarzyski na skutek protestu kierownictwa gdańskiego klubu mecz został przerwany przy stanie 3:1 dla "Wisły". To jedyny znany mi przypadek takiego meczu towarzyskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz