Wincenty Kurowski to jeden z najwybitniejszych Gedanistów, choć próżno by go szukać w encyklopediach i leksykonach sportowców polskich. Czynny jeszcze przed wojną piłkarz, po wojnie prezes klubu, całe życie wierny "Gedanii" i Polsce. Niedoceniony w Gdańsku, pomijany ostatnie lata życia, podobnie jak wielu Gedanistów, spędził w Niemczech, gdzie w ubiegłym roku zmarł w w wieku 99 lat. Do końca interesował się tym, co dzieje się z jego ukochanym klubem i bolał nad jego podziałem. Jego sylwetkę opiszę szerzej w książce.
Wielce żałuję, iż nie miałem okazji spotkać go osobiście, ale skorzystałem z pomocy rodziny - Pań Marianny i Gabrieli Kurowskich i porozmawiałem z Wincentym pośrednio. Poprosiłem o identyfikację osób na jednym ze zdjęć młodzieżowej drużyny Gedanii z 1928 r. Nie liczyłem na wiele, Wincenty miał wtedy 98 lat. Gdyby to była pierwsza drużyna, to oczywiście, ale młodzieżowa? Przecież chłopcy na zdjęciu mają 12-14 lat!
Jakże się zdziwiłem, kiedy jakiś czas później otrzymałem kartkę z nazwiskami wszystkich chłopców z fotografii i nazwisko kierownika drużyny, jako jedyne opatrzone znakiem zapytania. Poniżej jedna z Pań Kurowskich napisała: "Rozpoznał Wincenty Kurowski (wiek 98 lat!). Należy je jeszcze zweryfikować. W. Kurowski wyliczył "jednym tchem", co raczej wzbudza zaufanie. Miał chwilę zachwiania przy nazwisku kier. drużyny (Rok przypuszczalnie 1926-28)"
Kartka z identyfikacją leżała w moim archiwum, aż udało mi się uzyskane od Wincentego informacje zweryfikować. I cóż się okazało? Zgadzają się wszystkie nazwiska z wyjątkiem dorosłego mężczyzny! W. Kurowski zidentyfikował go jako kierownika drużyny o nazwisku Lewandowski, a ja natknąłem się na sędziego Lewickiego. To jedyna wątpliwość, reszta się zgadza. Tym samym skład drużyny C1 wyglądał następująco:
stoją od lewej: Budzyński, Bluma, Schmidt, W. Kurowski, E. Fallow, Weina, Rezmer, Masel; klęczą: Tischbein, Knopik, Borus, Potrykus, Antoni (Ali) Bellwon.
Wielu z tych chłopców odgrywało później znaczące role w drużynie i klubie - nie wszyscy niestety przeżyli wojnę. Szkoda, że nie mogę już liczyć na pomoc Wincentego, ale cieszę się, że dorzucił swoją "cegiełkę" do powstającej książki. Wdzięczny jestem i Jemu i Paniom Kurowskim.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz