W odniesieniu do Gdańska także dysponujemy relacjami podobnymi do cytowanej krakowskiej. W Krakowie grano na Błoniach, w Gdańsku na Biskupiej Górze. Ot, choćby Brunon Zwarra, Gedanista oczywiście:
"Wzgórze i wały Biskupiej Górki były dla nas chłopców istnym rajem do zabaw. Było tam pięć boisk piłkarskich i kilka mniejszych placyków, na których można było uganiać się za gumową piłeczką lub inną i kopać ją do bramki markowanej zwyczajnym kamieniem. Naszą zabawę w piłkę nożną nazywaliśmy "teppern" [...]
O grze dużą skórzaną piłką mogliśmy tylko marzyć lub liczyć na szczęśliwy przypadek, że podczas niedzielnego meczu piłkarskiego daleko kopnięta poszybuje nad siatkowym ogrodzeniem i upadnie gdzieś w rosnące na stromej skarpie krzaki. Dołączaliśmy w takim wypadku do poszukujących ludzi, lecz nie po to, by tę piłkę znaleźć, lecz by ją bardziej ukryć. Mogliśmy się potem nią na krótko radować, gdyż rychło wypatrywał ją pilnujący boiska gospodarz. Nie pamiętam, byśmy ją mieli ją dłużej niż dwa lub trzy dni, nie mówiąc o tym, że zamierzaliśmy taką piłkę ukraść. Piłka zawsze wracała do gospodarz klubu.
Boiska przy omawianych koszarach należały wtedy do klubu "Hansa", przemianowanego potem na "Ostmark-Hansa". Szatnia tej drużyny oraz jakieś inne pomieszczenia były wbudowane w jednym z sąsiednich wałów obronnych. Stamtąd wynoszono co niedziela słupy i poprzeczki bramek piłkarskich oraz wychodzili w swoich różnobarwnych strojach członkowie niemieckich drużyn, a niekiedy także polskiej "Gedanii".
W tych samych kazamatch przetrzymano na początku września 1939 r. przez kilkanaście dni wziętych do niewolo żołnierzy polskich z Westerplatte oraz pojmanych obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku.
Mecze drużyn należących do gdańskiej ligi piłkarskiej odbywały się na jednym z pozostałych boisk. Były położone za wysokim wałem, a główne należało do niemieckiego klubu "Preussen", z którym "Gedania" toczyła nieodmiennie zażarte boje. Ponieważ z ciągnącego się równolegle wału był bardzo dobra widoczność, więc rozwieszano wzdłuż boiska od tej strony duże płachty, które uniemożliwiały darmowe oglądanie meczów. Było wówczas w Gdańsku miłym zwyczajem, że każdemu członkowi występującej w danym dniu drużyny wolno było zabrać ze sobą na boisko jednego z czekających przed wejściem chłopców. Właśnie przed boiskiem Preussen" było to o tyle łatwiej, że szatnie tej drużyny mieściła się w odległym około czterysta metrów budynku niedaleko koszar. W nim mieściła się także kawiarenka tego klubu. Na tym boisku odbywały się również mecze piłki ręcznej"
B. Zwarra, Wspomnienia gdańskiego bówki, t. 1, Gdańsk 1984.
To gdański dawny piłkarski świat (lata dwudzieste, trzydzieste). Jego materialne ślady jeszcze są czytelne, przedstawimy je przy sposobnej okazji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz