A cóż może przysporzyć sportowcowi piękniejszej sławy jak nie to, że wycofał się z boiska, bieżni czy ringu w glorii niepokonanego? Dużo, bardzo dużo kosztowało mnie rozstanie z boksem, w którym tak się rozmiłowałem, boksem, który stał się pasją mego życia. Odejście z ringu było wielkim aktem woli. Decyzja zapadła po mistrzostwach Europy w Warszawie (chociaż myśl o pożegnaniu sie z ringiem zrodziła się jeszcze w Helsinkach). Postanowiłem wtedy – mając lat 27 – na zawsze rozstać się z boksem jako wyczynowy zawodnik. Taką kartą warto było zamknąć karierę na ringu…
Pięknie napisane, ale chyba nie do końca prawdziwe. W książce pojawiają się wzmianki o dziwnym osłabieniu jakie dopadło boksera przed warszawskimi mistrzostwami rozegranymi w Hali Mirowskiej w 1953 r. Wspaniały i wstrząsający zarazem jest opis finałowej walki ze Szczerbakowem, po której wycieńczony bokser nie mógł ustać na nogach. Ale ani słowa o przyczynie… ani słowa o zaawansowanej gruźlicy, zatajonej przed bokserem. Historię boksera i jego choroby opisywaliśmy tutaj. Poprzez swoje zakończenie książeczka wpisuje się niestety w nurt literatury zakłamującej rzeczywistość, w tym przypadku dramatyczną historię oszukanego i wykorzystanego zawodnika. Wygląda na to, że komuś zależało na szybkim przedstawieniu jedynej słusznej wersji wydarzeń aby uciąć spekulacje dlaczego bokser, w sile wieku i u szczytu kariery nagle z niej rezygnuje. Mechanizm dobrze znany i stosowany w propagandzie. Mając taką wiedzę, znając późniejsze losy pięściarza, obejrzenie walki Chychły to przeżycie mocno wzruszające (walka Chychły zaczyna się w 37 min 23 s. filmu).
W zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Gdańska znalazłem jeszcze ciekawe zdjęcie "wybrzeżowych bombardierów"
Zygmunt Chychła (w ciemnej koszulce) u progu największych sukcesów w karierze, jako mistrz Polski w 1950. Obok niego od lewej: Antkiewicz, Krawczyk oraz Iwański. Za trzy lata bokser
zakończy karierę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz